Polski hip-hop to nieustannie ewoluujący gatunek muzyczny, który od lat fascynuje i inspiruje zarówno artystów, jak i słuchaczy. Zastanawiasz się, jakie są aktualne trendy i kierunki rozwoju na tej scenie? Rozmowa z dr Bartoszem Łukaszewskim, socjologiem i fanem tego gatunku muzycznego, otwiera drzwi do niesamowitego, dynamicznego świata polskiego hip-hopu. Dokąd zmierza ten gatunek muzyczny oraz jak bardzo odczuć w nim można jeszcze klimat lat 90.?
– Czym dla pana jest hip-hop?
– To niełatwe, wielopłaszczyznowe i jednocześnie bardzo osobiste pytanie. Indywidualnie hip-hop był dla mnie pierwszym, poważnym elementem zaangażowania społecznego i drugą subkulturą jaką poznałem „od wewnątrz”, niedługo po subkulturze kibicowskiej. Stosunkowo szybko stał się również niebywale ciekawym i skomplikowanym przedmiotem badań (wraz z moim rozwojem naukowym), a obecnie uważam hip-hop za jedno z najważniejszych zjawisk społecznych, jakie rozwinęły się w wieku XX i trwają do dzisiaj.
Hip-hop to już stabilny 50-latek, skądinąd uczestniczyłem w tychże urodzinach w sierpniu ubiegłego roku na nowojorskm Bronxie (Yankee Stadium), który – i to należy podkreślać – pomógł rozwiązać problemy adaptacyjne poprzez odnalezienie sensu i celu egzystencjalnego masom młodzieży w skali globalnej. Nie mogę zatem nie wspomnieć o roli hip-hopu w mojej działalności prospołecznej – to właśnie m.in. w oparciu o rolę aktywności twórczej na polu muzyki rap (zweryfikowaną w moich badaniach) zbudowany został ponad 15 lat temu pierwszy Klub Młodzieżowy Fundacji „Naszym Dzieciom” (Klub „Pod Schodami”), a od ponad 10 lat funkcjonuje Klub Młodzieżowy „Alternatywa”, będący jedyną tego typu specjalistyczno-opiekuńczą placówką wsparcia dziennego z elementami terapeutycznymi. „Nowa droga wyjścia z chaosu”, cytując jednego z warszawskich raperów.
– Jaka była, pana zdaniem, specyfika polskiego rapu w latach 90. Czym wyróżniał się na tle scen z innych krajów? Jakie postacie były najbardziej rozpoznawalne w tym czasie?
– Jako osoba wywodząca się z „drugiego pokolenia” warszawskiego hip-hopu, jestem młodszy od pionierów z lat 90. o około 10 lat i „wychowywałem się” właśnie w oparciu o wszelkie treści głównie stołecznego rapu. Nie można jednak zapominać o scenie kieleckiej, a także katowickiej, specyfice rapu poznańskiego, łódzkiego, białostockiego, trójmiejskiego czy wrocławskiego. Początki rodzimego rapu to rywalizacja sceny typowo ulicznej z ostrym, bezkompromisowym przekazem treściowym i podejścia bardziej „funkowego”, odnoszącego się do idei Native Tongues (było to swego rodzaju odzwierciedlenie podziałów widocznych w Stanach Zjednoczonych).
Ów podział został również zastosowany na jednej z kultowych płyt DJ’a 600 V, prezentując całe spektrum pierwotnego obrazu rodzimej sceny pod koniec lat 90. Dość szybko, zgodnie ze społecznymi realiami, to właśnie scena uliczna zaczęła dominować, ale nie oznaczało to braku miejsca dla treści wychodzących poza „podwórkowy puryzm”. W porównaniu do rodzącego się ówcześnie czeskiego oraz słowackiego rapu, rodzime treści były zdecydowanie bardziej agresywne i przesiąknięte frustracją oraz kontestacją zastanej rzeczywistości, zdominowanej przez wszelakie problemy społeczne. Rap z lat 90. był chuligańskim „raportem z osiedla”, bez upiększeń, często bardzo kontrowersyjnym, ale stricte autentycznym, stając się centralnym punktem tożsamości młodego pokolenia.
A jakie postaci były najbardziej rozpoznawalne? Lista jest długa i zawsze dość subiektywna – Molesta Ewenement, ZIP Skład, Warszafski Deszcz, Mor W.A., Proceder, Fenomen, Płomień 81, Wzgórze YAPA-3, Slums Attack, Kaliber 44, 3X Klan, Paktofonika, Jeden Siedem, Killaz Group, LWC, Obóz TA i…można byłoby długo wymieniać, ale to właśnie członkowie powyższych składów decydowali w większości o kształcie rodzimej sceny na przełomie wieków i w czasach późniejszych. Oczywiście, wspólnym mianownikiem były tu najczęściej produkcje DJ’a Volta, ikony wśród producentów, a także promocja podziemnych nagrań przez dziennikarzy, takich jak Bogna Świątkowska, Druh Sławek czy Hirek Wrona.
– Ze wszystkich elementów kultury hip-hopowej, rap w Polsce najbardziej urósł w siłę. Co mogło być tego powodem?
– W tym przypadku nie ma żadnego zaskoczenia – dostęp do zaawansowanego sprzętu muzycznego był bardzo ograniczony. Większość społeczeństwa egzystowała w ubóstwie, a jednocześnie zwiększały się szeregi tzw. oligarchii. Narastała frustracja, a jeszcze przed wejściem Polski do UE bezrobocie wynosiło 25%. Wystarczyła kartka, długopis i najbardziej prymitywny rejestrator dźwięku, aby do podkładu nierzadko „zaczerpniętego” z czyjejś twórczości dołączył ekspresyjny tekst, krytycznie opisujący społeczną rzeczywistość.
„Nadchodzą postacie w kapturach, to nie mnisi, źli i łysi (…)” – rap był najbardziej nośny i najprostszy w kreacji. Nie oznacza to jednak, że DJ’ing, graffiti i breakdance stoją w naszym kraju na niskim poziomie – jest absolutnie przeciwnie. W odróżnieniu od rapu, te trzy elementy nie uległy dynamicznej komercjalizacji, co pozwoliło na podtrzymanie wiodącej pozycji w całej Europie.
– W jakim kierunku ewoluował polski hip-hop od początku istnienia do czasów współczesnych? Jakie były kluczowe momenty historii, które wpłynęły na jego rozwój?
– Oczywiście można byłoby wymieniać płyty, na czele ze „Skandalem” Molesty, „Powszednim Chlebem” ZIP Składu, „Nastukafszy” Warszawskiego Deszczu czy „Księgą Tajemniczą. Prolog” Kalibra 44. Jednak to jedynie punkty orientacyjne. Hip-hop z „groźnej” dla mainstreamu subkultury stawał się w wielu aspektach ruchem społecznym i zdecydowanie prościej jest wymienić najważniejsze wydarzenia, które ugruntowały zarówno muzyczną, jak i społeczną pozycję gatunku oraz zjawiska kulturowego.
Przede wszystkim, warszawski Rap Day w 1997 roku, podczas którego przed legendarnym Run DMC, wystąpiły najważniejsze składy z całej Polski. Koncert hip-hopowy podczas Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu zorganizowany w 2001 roku przez Hirka Wronę i – last but not least – występ Wezyra i Bożka (b-boyów) oraz DJ’a Spike’a przed Janem Pawłem II w Watykanie w 2004 roku.
Wszystkie te wydarzenia legitymizowały zarówno sam gatunek, jak i trwałość subkultury i szeroko pojętego zjawiska społeczno-kulturowego, o którym wielokrotnie twierdzono, że „teraz jest, zaraz przejdzie”. Od niesławnego pytania „jak się witacie”, zadanego członkom grupy Fenomen w programie „Rower Błażeja” w TVP, społeczna świadomość i zrozumienie hip-hopu zwiększyły się wielokrotnie.
– Jakie są najważniejsze tematy poruszane przez artystów hip-hopowych w Polsce i jak zmieniały się wraz z upływem czasu?
– Do czasu rewolucji smartfonowej, która przypadła w Polsce na lata 2016 i 2017, autentyzm tekstów i ich zgodność z postawą życiową autora był jednym z głównych kryteriów oceny. Nie oddzielano zatem zbyt często wartości artystycznej utworów od aspektów typowo społecznych. Istniały oczywiście próby komercjalizacji, ale wielkopolsko-płocka fala tzw. „hiphopolo” okazała się efemerydą w strukturach subkultury hip-hopowej. O ile wykonawcy z nią związani są dalej aktywni, to postrzegani są jako po prostu wykonawcy popowi.
Wraz ze wzrostem jakości życia i globalizacją możliwości komunikacyjnych, naturalne stało się przenikanie do rapu treści stricte popularnych, rozrywkowych i średnio ambitnych. Rynek zaczęły zalewać produkty muzyczne, a nie artyści muzyczni i rodzima scena po prostu się „uprzemysłowiła”. Obecnie istnieją właściwie 3 równoległe sceny – scena „oldschoolowa” podtrzymywana przez pionierów i osoby, które nawiązują do korzeni polskiego rapu, niezależnie od wieku, scena typowo komercyjna czyli realnie po prostu rapowa część sceny popowej, a także młodzieżowa, najczęściej scena podziemna, w dużej części uliczna, ale funkcjonują na niej również osoby, których ambicja to po prostu przejście do mainstreamu.
Szeroko rozpoznawalni są zatem raperzy nie będący hip-hopowcami, używający rapowej formy, ale bez żadnych związków z rapową treścią. Podkreślmy – zarabianie pieniędzy w oparciu o swoją pasję i talent to sytuacja optymalna, ale niestety, dość często „pieniądz słabszy wypiera pieniądz lepszy”, a o degradacji wartości muzycznej nie mają większego pojęcia młodsze pokolenia słuchaczy, często bez żadnej wiedzy na temat fundamentów. Dla wielu przedstawicieli pokolenia najmłodszych słuchaczy „to jest rap”, a innego nie znają.
– Czy wartości, które przyświecały twórcom w latach 90. teraz są takie same?
– Zmiana społeczna odcisnęła swoje piętno również na subkulturze hip-hopowej i muzyce rapowej – jeśli uznamy, że niezależność, autonomia i suwerenność w wyborach oraz oglądzie rzeczywistości była kluczowa w latach 90., a również wtedy istniała scena popowa to…niewątpliwie bunt nie jest już tak radykalny ale dalej zauważalny. Po „drugiej stronie” podejście popowych raperów nie różni się niczym od podejścia popowych gwiazd w latach 90. To bardzo prosta logika – albo o treści i formie utworu decyduje autor, albo też badania rynku.
– Czy zauważa pan jakieś trendy czy zmiany w sposobie, w jakim artyści hip-hopowi komunikują się z publicznością obecnie?
– Odpowiem prowokacyjnie – świat realny różni się od świata wirtualnego. Przed rewolucją smartfonową, a co dopiero na przełomie wieków, komunikacja była komunikacją „face to face”, twarzą w twarz, na osiedlu, pod klatką, w sklepie, na koncercie, na stadionie albo imprezie w bloku u koleżanki. Pomimo zaawansowanych możliwości komunikacyjnych, publika była zdecydowanie bliżej artystów, a poprzez to i artyści stanowili żywe i namacalne ikony poszczególnych dzielnic wielkich i mniejszych miast.
Dzisiejsza komunikacja to głównie komunikacja internetowa, bazująca na kreacji określonego wizerunku, który często bywa zupełnie niezgodny z wizerunkiem realnym. Slow food czy fast food? Oczywiście, nie oznacza to, że pomiędzy słuchaczami a wykonawcami nie pojawiają się autentyczne więzi, niemniej jednak, ich budowanie jest dzisiaj dużo trudniejsze niż jeszcze 7-8 lat temu.
– Czy widzi pan miejsce dla różnorodności gatunkowej w polskim hip-hopie? Czy współczesnemu rapowi nie jest bliżej do muzyki popularnej?
– Na to pytanie właściwie odpowiedziałem już wyżej, ale warto podkreślić i odróżnić – różnorodność gatunkowa (czy podgatunkowa) jest konieczna, a każda gettoizacja świadomości kończy się utratą wartości i jakości przekazu. To w przypadku sceny rapowej, a w przypadku rapowego nurtu sceny pop…”sama nazwa wskazuje”.
– W jakim kierunku zmierza polski rap? Czy za 10-20 lat będzie można w nim odczuć jeszcze klimat lat 90.?
– Polski rap zmierza równolegle w trzech kierunkach – kultywowania korzeni, niepohamowanej komercjalizacji i rozwoju rapu najmłodszych pokoleń, szanujących korzenie, które eksperymentując z nowoczesnymi brzmieniami, trapem, drillem, grimem i muzyką klubową, mają ogromną szansę na stworzenie autonomicznych brzmień, ważnych w perspektywie międzynarodowej.
Sens jednak w tym, aby „nowe brzmienie” stosować zgodnie z własną wizją artystyczną, a nie wzorcami z USA, Anglii, Francji, Włoch i Niemiec. W takim przypadku wizja artystyczna nie występuje, a występuje „pomysł na kopię”. Co do klimatu lat 90. – tak długo jak istnieć będą – a będą – problemy społeczne dotykające młodzież, tak długo klimat nawiązujący do lat 90. będzie obecny. Bezpośredni klimat lat 90. to już filmy, zdjęcia i utwory, a powrót stricte owego klimatu oznaczałby – niestety – potężny kryzys społeczny (również w ujęciu materialnym).
Wywiad z dr Bartoszem Łukaszewskim przeprowadziła Krystyna Kowalska
Fot. kadr z klipu do utworu „Wiedziałem, że tak będzie remix 2023\”, rytmy.pl
2 Comments