Polskie skoki są w stanie zapaści, jakiej nie pamiętają prawdopodobnie nawet starsi kibice. Prezes Polskiego Związku Narciarskiego – Adam Małysz uważa, że coś popsuło się w Lillenhammer. To już nie jest wszakże wypadek przy pracy, tylko głęboki kryzys, którego końca nie widać.
Zła pozycja dojazdowa
Wspomniany powyżej Małysz, będący jedną z największych legend w historii całego polskiego sportu, stwierdził w \\\”Gazecie Wyborczej\\\”, że problemem naszych skoczków jest pozycja dojazdowa, z którą do dziś nie potrafią się uporać. Obecny prezes PZN, który zastąpił na tym stanowisku Apoloniusza Tajnera, aktualnie parlamentarzystę KO, zauważył, jak Kamil Stoch jedzie do progu odchylony do tyłu i następnie spóźnia skoki. Ma to wynikać z braku stabilizacji i pewności siebie, a zatem dużym mankamentem reprezentantów Polski są niskie morale.
Czas na wymianę pokoleniową?
Utarło się, że skoki narciarskie są w dużej mierze sportem loteryjnym. Co oczywiste, wiele zależy od warunków atmosferycznych, siły wiatru, nawet mimo że istnieją przeliczniki i rekompensaty, wciąż trzeba brać poprawkę na ten czynnik. Niemniej jeśli kryzys ciągnie się i nie może dobiec końca, to już nie ma mowy o przypadku. Zasadny może być trop dziennikarza sportowego zajmującego się skokami – Dariusza Wołowskiego, który sugeruje, że z racji wieku polscy skoczkowie mogą być już po prostu u schyłku kariery. Wołowski zauważył, że Kamil Stoch, Piotr Żyła i Dawid Kubacki łącznie mają… 108 lat. Może jest już najwyższy czas, by dokonać swoistej rewolucji, zasadniczej zmiany pokoleniowej?
Nie ma następców
Sęk w tym, że na horyzoncie nie widać utalentowanych skoczków, którzy mogliby przejąć pałeczkę po wyżej wymienionych, zasłużonych dla polskiego sportu zawodnikach. Jakub Wolny, który dobrze się zapowiadał przed laty, a dekadę temu był mistrzem świata juniorów, nie jest już młodzianem. Ma bowiem 28 lat. Przypomnijmy, że Adam Małysz podjął stanowczą decyzję. Wykluczył go niedawno z rywalizacji w Wiśle z uwagi na publiczne kwestionowanie autorytetu trenera kadry B – Czecha Davida Jiroutka.
Aleksander Zniszczoł także zawodzi. On w 2012 roku zdobył wicemistrzostwo świata w kategorii juniorów. Ale w marcu będzie już miał 30 lat, nie jest więc perspektywiczny. To raczej kolejny zmarnowany talent. Jeśli chodzi o dotychczasowe występy, zwraca uwagę, że owszem potrafił znaleźć się w czołowej dziesiątce zawodów, tyle że zaledwie dwa razy.
Trzeba skupić się na młodzieży
Można wspomnieć jeszcze o Andrzeju Stękale. To członek zespołu, który 4 lata temu w Planicy zajął trzeci stopień na podium w lotach narciarskich. Obecnie już nikt o nim nie mówi w sposób pozytywny. Podobnie jak o Macieju Kocie, już 32-letnim skoczku, który przed siedmiu laty potrafił nawet dwukrotnie triumfować w Pucharze Świata. A później przepadł. Niektórzy za obecny stan obarczają winą trenera Thurnbichlera, jednak w PZN nie ma mowy o jego zwolnieniu.
Adam Małysz przyznaje w \\\”Gazecie Wyborczej\\\”, że gdy Thomas Thurnbichler był zatrudniany w Polsce, liczono na to, że – przez analogię do Austrii, gdzie wcześniej pracował – będzie łowił i szlifował talenty. Tymczasem skupił się od razu rywalizacji o medalach, zaniechał szkolenia młodych zawodników. A to jest kluczowe, co akcentuje zresztą Małysz, który twardo stąpa po ziemi. Plan długofalowy jest absolutnie konieczny, póki co obserwujemy ogromny marazm. Trudno będzie znaleźć w najbliższym czasie remedium.
Autor: Bartłomiej Najtkowski
Fot. PAP/Grzegorz Momot