Chociaż Athletic Bilbao przed tygodniem wystąpił w finale Copa del Rey po raz 40. w historii i triumfował w tych rozgrywkach 24 razy, musiał czekać dokładnie 40 lat na wiktorię w krajowym pucharze. Feta więc musiała być ogromna. Istotnie, w Kraju Basków w czwartek działo się wiele.
Specyfika Athleticu fascynuje tych, którzy szukają w futbolu resztek romantyzmu. Wszak baskijski klub jest wierny swej tożsamości od dekad i stawia właściwie tylko na „swoich” graczy z regionu ukształtowanych na ogół w renomowanej szkółce – Lezamie. To przyciąga uwagę wielu fanów tej dyscypliny. Lokalny patriotyzm Athleticu jest swego rodzaju fenomenem w dzisiejszym futbolu pełnym kosmopolityzmu, w którym lojalność i oddanie klubowym barwom mogą być postrzegane jako mrzonka.
Triumfujący bracia
Athletic Bilbao skupia wokół siebie lokalesów, tworzy wspólnotę. I nie jest to żaden patos czy upiększanie tkliwej opowieści o piłce nożnej. Bynajmniej, po finale CdR, zwycięskim dla Basków ujmująca była wspólna radość braci Williamsów. To przecież czołowi piłkarze w Athleticu, którzy stanowią o jego sile w ataku. O Inakim swego czasu pisałem dla TVP Sport:
\”Urodził się w Bilbao, dokąd rodzice dotarli po ciężkiej przeprawie. Po opuszczeniu Ghany przebywali przez pewien czas w obozie dla uchodźców. Wędrówkę rozpoczęli od Maroka, tam musieli przemierzyć pustynię, by dotrzeć do Melilli – hiszpańskiego miasta na wybrzeżu marokańskim. Przeskoczyli płot i osiągnęli cel. Za namową prawnika utrzymywali, że są z Liberii. To działało oczywiście na ich korzyść w kontekście rozpatrywania wniosku o azyl. A to dlatego, że ten kraj był pogrążony w wojnie\”.
On jest już weteranem, ma 29 lat. Z racji afrykańskich korzeni od niedawna gra w reprezentacji Ghany, natomiast młodszy brat – Nico to 21-latek, który znalazł się już w kręgu zainteresowań renomowanych klubów. Występuje w hiszpańskiej kadrze, a na Półwyspie Iberyjskim wyczuwalny jest zachwyt nad dwoma skrzydłowymi z rodzin imigranckich – Nico i gwiazdą Barcelony: Laminem Yamalem. Popatrzmy na wspólną radość braci:
Wygrana wojna nerwów
Przez lata Athletic kojarzył się z siłowym, pozbawionym finezji futbolem. Tymczasem, mimo że obecny trener (przed laty szkoleniowiec Barcelony) Ernesto Valverde uchodzi za pragmatyka, w tym sezonie bardzo często jego zespół grał naprawdę widowiskowo. Duża w tym zasługa wspomnianych wyżej braci. W finale jednak Mallorca napędziła strachu Baskom. To zespół bardzo niewygodny, wręcz wredny, dający się we znaki i wyróżniający się zwłaszcza organizacją w grze obronnej.
Gdy doszło do serii rzutów karnych, po dogrywce, która nie wyłoniła zwycięzcy, pewni swego byli piłkarze z Balearów. W półfinale wyeliminowali w ten sposób inną baskijską drużynę – Real Sociedad. Jednak tym razem jedenastki lepiej wykonywali gracze Athleticu:
Świętowanie na wodzie
W czwartek na Twitterze furorę robiły nagrania przedstawiające fetę w Bilbao. Triumf w Pucharze Króla przez piłkarzy i kibiców Athletic Bilbao był celebrowany w oryginalny sposób.
Zapytaliśmy o to dr Annę Olchówkę, która przygotowuje na platformie X regularnie ciekawostki na temat futbolu z Półwyspu Iberyjskiego:
Gabarra to po hiszpańsku „barka”, ale słowo pochodzi z jęz. baskijskiego (kabarra). Rzeką Nervión właśnie na barkach spławiano do portu w przemysłowym Bilbao rudy żelaza i inne wydobywane w Kraju Basków złoża mineralne.
Na poniższym filmiku widzimy mamę braci Williamsów.
A jaka jest geneza takiego świętowania?
Tradycja spływu barką pochodzi z lat 80, kiedy to w 1983 Athletic zdobył mistrzostwo kraju. Przygotowując się do hucznej fety po dekadzie bez żadnych tytułów, zaczęto się obawiać, że plac przed Ayuntamiento, urzędem miejskim, nie pomieści wszystkich chcących świętować. I wtedy jeden z członków zarządu klubu, Cecilio Gerrikabeitia, przypomniał sobie o starej piosence z lat 20. Dawny przebój opowiadał o jedenastu piłkarzach płynących barką po Nervionie: „por el río Nervión bajaba una gabarra / con once jugadores del club atxuritarra”. Piosenka opowiada o wydarzeniach z 1924 roku, gdy niewielki Acero Club de Olabeaga właśnie w ten sposób świętował swój triumf w lokalnych rozgrywkach.
Athletic Bilbao świętuje wygraną
Zobaczmy, jaką frajdę w czwartek mieli piłkarze z Kraju Basków: Los Leones, czyli… Lwy:
Anna Olchówka kontynuuje:
W Athleticu pomysł Gerrikabeitii się spodobał i szybko udało się zdobyć w porcie miejskim niewielką, zbudowaną w 1960 roku barkę. To był w zasadzie ponton, o wielce oryginalnej nazwie Número 1. Nazwę zmieniono na Athletic i gabarra z drużyną na pokładzie, w towarzystwie mniejszych łodzi pokonała kilkunastokilometrową trasę rzeką przez miasto. Wszystko to na oczach ponad miliona zachwyconych kibiców. Rok później Lwy wywalczyły dublet, mistrzostwo kraju i Puchar Króla, i barkę ponownie wykorzystano. I tak już zostało, z tym że na kolejny triumf Athletic czekał aż 40 lat. W tym czasie aż sześciokrotnie przegrywał w finale Pucharu Króla i pięciokrotnie zajmował niższe stopnie ligowego podium.
Na koniec nasza rozmówczyni dodała, że Gabarra od 2013 jest własnością Muzeum Morskiego w Bilbao i można ją zwiedzać. W 2020 roku przeszła natomiast kapitalny remont. Cóż, z pewnością taka forma celebrowania sukcesów w piłce nożnej robi ogromne wrażenie.
Autor: Bartłomiej Najtkowski
Fot. Canva