Gdy w 2008 roku Barack Obama został prezydentem Stanów Zjednoczonych, w amerykańskim życiu publicznym dokonała się wręcz rewolucyjna zmiana. Przywódcą USA został elokwentny mężczyzna, ale to chyba nic nadzwyczajnego. Jednakże, co istotne – również Afroamerykanin. Być może w listopadzie będziemy świadkami kolejnego punktu zwrotnego.
Była prokurator generalna Kalifornii, córka imigrantów z Jamajki i Indii Kamala Harris, pierwsza wiceprezydent USA, która w administracji Joe Bidena towarzyszyła temu już wiekowemu przywódcy. Ponad osiemdziesięcioletni nestor amerykańskiej polityki, mający 50-letnie doświadczenie w roli senatora, a następnie wiceprezydenta u Obamy wybrał ciekawą opcję personalną. Biden chciał mieć w swoim otoczeniu osobę, która rozumie potrzeby kobiet, mniejszości etnicznych czy młodego elektoratu. Kilka dni temu gruchnęła wieść, że Biden „złapał” covida, co sprawiło, że nie będzie ubiegał się o reelekcję. O to, by znów móc zasiadać w Białym Domu przedstawiciel Demokratów ma powalczyć z byłym kontrowersyjnym prezydentem z nadania Republikanów, Donaldem Trumpem, właśnie Harris.
Dwie ważne kwestie dotyczące Harris
Harris jest znana z dużego poczucia humoru i dystansu do siebie. W pierwszym dniu donatorzy przeznaczyli na jej kampanię blisko 100 milionów dolarów, co jest kwotą nadzwyczajną. Polityczni oponenci jednak drwią sobie z jej śmiechu i tańców. Abstrahując od poglądów (mówi o znaczeniu walki o prawa reprodukcyjne kobiet, liberalizacji prawa do usuwania ciąży) być może przyszłej prezydent, zaznaczmy, że do tej pory w USA kobieta nie pełniła najważniejszego urzędu w państwie. Dodatkowo jest to kobieta ciemnoskóra.
Społeczeństwo amerykańskie nie jest wolne od plagi naszych czasów. Jak więc można postrzegać wciąż wzmagający się proces polaryzacji? Można domniemywać, że Harris będzie ofiarą rasistowskiej lub mizoginistycznej nagonki ze strony zwolenników Donalda Trumpa z formacji MAGA (skrót od hasła „Make America Great Again”). Jednak, być może wzorem Obamy zmobilizuje młody elektorat i wiele kobiet, które uważają, że republikański światopogląd jest zbyt rygorystyczny, a konserwatyzm tego ugrupowania wsteczny i nieprzystający do dzisiejszych czasów.
Bartłomiej Najtkowski
Fot.PAP/EPA/LESLIE PLAZA JOHNSON