W ostatnim czasie dość często zwraca się uwagę na naszą gwiazdę. Dzieje się to ze względu na to, że Słońce zbliża się do szczytu swojej aktywności. Teraz jej oznaką była tak mocna eksplozja.
Kiedy doszło do zdarzenia?
Słoneczny błysk zauważono 14 grudnia, był on powiązany z regionem plazm słonecznych AR 3514. Eksplozja została sklasyfikowana jako X2.8, czyli do najwyższej kategorii. Rozbłysk był nie tylko najmocniejszy w obecnym cyklu, ale także najsilniejszy od 2017 roku.
Jak wpłynęła na Ziemię?
Tak silna eksplozja sprawiła, że na naszej planecie odnotowano problemy z komunikacją radiową. Większe kłopoty sprawiłby wyrzut koronalny dużej masy ze Słońca. Na razie nie wiadomo czy chmura wysokoenergetycznych cząsteczek uderzy w Ziemię. Jednak gdyby to się stało możliwe, że wystąpiłaby na naszej planecie burza geomagnetyczna.
Naukowcy uspokajają i przekonują, że nie ma czego się bać. Rozbłysk nie był skierowany w stronę naszej planety. To mocno ogranicza ryzyko występowania poważnych konsekwencji tego zjawiska na Ziemi.
Czy dzieje się coś złego?
Jeśli macie złe przeczucia, że może coś złego wydarzyć się poprzez słoneczne eksplozje, to naukowcy uspokajają. Wyjaśniają, że w tym okresie Słońce zbliża się do szczytu 11-letniego cyklu aktywności. Jego koniec ma nastąpić w przyszłym roku. Jednak zanim to się stanie, musimy przestać zwracać przesadną uwagę na rozbłyski plazm słonecznych, rozbłysków i koronalnych wyrzutów masy. Jest to normalny proces i nie stanowi dla nas potencjalnie silnego zagrożenia.
Kiedy nastąpi moment kulminacyjny dojdzie do magnetycznego przebiegunowania Ziemi. W tym czasie nastąpi spadek jego aktywności, po pewnym czasie wszystko wróci do normy.
Gdy proces nie zakończy się, pozostaje nam nadzieja, że nie dojdzie do katastrofy, nawet zbliżonej do tej z 1859 roku. Burza magnetyczna była wtedy bardzo silna, a powtórka w XXI wieku oznaczać mogłaby katastrofę na skalę światową. Co gorsza, Słońce to bardzo nieprzewidywalna gwiazda. Między zauważalnymi zjawiskami a odczuwaniem ich konsekwencji mielibyśmy tylko kilkadziesiąt godzin.
Jednak myślmy pozytywnie, gdyby było duże ryzyko takiego typu katastrofy naukowcy wspomnieliby nam o tym wcześniej, byśmy mogli się przygotować.
Autor: Patrycja Żero
Fot. Canva