Dziewięć tysięcy kobiet związanych zawodowo z Disneyem złożyło w kalifornijskim sądzie pozew zbiorowy przeciwko spółce. Powodem wniosku do sądu jest różnica w wynagrodzeniach. Kobiety złożyły dokumenty na podstawie ustawy o wyrównaniu wynagrodzenia między płciami.
Zostały oszukane
Wynajęta przez powódki prawniczka, Lori Andrus, na rozprawie sądowej zeznała: “Disney manipulował tymi kobietami przez cztery lata. Kochają swoją pracę. Kochają tę markę. Chcą jednak być szanowane i traktowane w sposób, w jaki powinny być w miejscu pracy”. Sprawa dotyczy wszystkich kobiet pracujących dla Walt Disney Company, które mają dość faktu, że ich koledzy z firmy dostają większe wynagrodzenie za taką samą pracę. Walkę o równą wysokość wypłaty daje im kalifornijska ustawa o równych wynagrodzeniach. Pozwala ona na pozwanie pracodawcy w sytuacji, gdy pracownik otrzymuje mniejsze wynagrodzenie za taką samą lub podobną pracę z uwagi na płeć.
Nierówne wynagrodzenia
Z informacji w pozwie wynika, że różnica między wynagrodzeniem wypłacanym kobietom i mężczyznom za identyczny zakres obowiązków wynosi 2 % mniej w przypadku płci żeńskiej. W nierówny sposób dokonywano też podziału premii i innych planów motywacyjnych. Główną powódką jest LaRonda Rasmussen, która pracowała w firmie na stanowisku menadżera w 2017 roku. Jej zarobki w tamtym czasie wynosiły 109 958 dolarów rocznie. Były też mniejsze niż zarobki jej kolegów po fachu.
Rozczarowanie Disneya
Adwokat strony pozwanej – Felicia Davis – wydała w imieniu swojego klienta oświadczenie, w którym zostało wspomniane o rozczarowaniu orzeczeniem sądu. Spółka wraz ze swoim obrońcą próbowała podnosić zarzuty, że cała sprawa będzie trwała tak długo, że nie da się jej poprowadzić. Sędzia jednak nie uwierzył w tę teorię. Jej zdaniem w tej sprawie należy brać pod uwagę wszystkie czynniki. Zarówno związane z poszczególnymi branżami, jak i odmiennymi lokalizacjami wykonywania pracy. Przyznała również, że Disney będzie musiał dokładnie przemyśleć swoją strategię obrony, żeby skutecznie udowodnić, swoje racje. Główna linia obrony zakłada twierdzenie, że wszelkie rozbieżności wynikają wyłącznie z dopuszczalnych czynników, jak wykształcenie, doświadczenie, czy szkolenia.
Autorka: Sylwia Zaroślińska
Fot. Pixabay