Wysoki pressing, mała gra, multum dryblingów – w klasyku europejskiej piłki, w finałach mistrzostw Europy w Niemczech, Hiszpania w istocie przygniotła Włochów, ale wygrała tylko jednym golem. Było 1:0 po samobójczym trafieniu Riccardo Calafiorego. Piłka nożna czasami bywa przewrotna. Gdyby nie pech włoskiego obrońcy, dominacja La Roja zakończyłaby się w istocie fiaskiem, czyli bezbramkowym remisem, który byłby w tych okolicznościach rozczarowujący?
Hiszpanie mają potężną moc w drugiej linii, gdzie wyklarowało się trio Rodri-Pedri-Fabian Ruiz. Pierwszy z nich, nadzorca pomocy, \”wykartkował się\” przeciwko Włochom, co oznacza, że obejrzał drugą żółtą kartkę. Przez to będzie pauzował w trzecim meczu (spotkanie z Albanią). Jest to… dobre, ponieważ Hiszpana ma już pewny awans, a jest tak rozpędzona, że z całym szacunkiem dla ekipy z Bałkanów, powinna się z nią uporać także bez swojego lidera, który na co dzień gra pierwsze skrzypce w Manchesterze City. Jest gwiazdą pierwszej wielkości angielskiej Premier League.
W młodości siła
W Hiszpanii idzie nowe. Fenomenalne dryblingi Nico Williamsa i Lamine\’a Yamala wprawiały w zakłopotanie Włochów. Szczególnie ten drugi, wciąż 16-letni as Barcelony zadziwia niezmiennie, gdy wychodzi na wielką scenę w europejskim futbolu. Hiszpania w pierwszym meczu pokonała 3:0 Chorwację. To już był sygnał, że gracze z Półwyspu Iberyjskiego chcą się liczyć w walce o najwyższe cele w tym EURO. A teraz dostaliśmy kolejne potwierdzenie.
Nie trzeba jednak czekać do mundialu?
Przed turniejem w Hiszpanii nie brakowało sceptycznych głosów, akcentujących to, że reprezentacja tego kraju jest wciąż zespołem w budowie. Niektórzy mogli obawiać się o to, że jest jeszcze za wcześnie na myślenie o splendorze, że trzeba będzie poczekać co najmniej do kolejnego mundialu, by ci młodzi piłkarze stanowiący o sile La Roja, zdołali okrzepnąć. Tymczasem nic z tego, Hiszpanie już teraz robią furorę, nie mają żadnych kompleksów czy obaw. Ogląda się ich grę fantastycznie, wręcz z rozkoszą.
Bartłomiej Najtkowski
Fot. Carmen Jaspersen / REUTERS