16 września, 2024
Lifestyle

Losy wdów wśród wyznawców hinduizmu

wdowa w hinduizmie

Indie i sam hinduizm kojarzą się Europejczykom z kolorami, ciekawą muzyką i licznymi rytuałami. Niewielu z nas zdaje sobie sprawę z tego, iż wyznawanie wspomnianej religii jest nie raz bardzo trudne. Wiele zwyczajów z naszego punktu widzenia jest bardzo okrutnych. Jednym z nich jest rytuał przejścia wdowy wraz z mężem do zaświatów.

Według religijnej przypowieści bogini Sati po odebraniu życia jej mężowi zginęła w płomieniach. Do dziś wyznawczynie hinduizmu idą jej śladem i razem z mężem idą na stos. Słowo sati pochodzi od sanskryckiego przymiotnika sat, który oznacza idealny, czysty, prawdziwy. Sati posiada też drugie znaczenie- dobra cnotliwa żona. Taką też była wspomniana bogini. Współczesne kobiety idąc jej śladem kładą się na stosie przy ciele męża i razem z nim odchodzą do zaświatów. Wielokrotnie próbowano zakazać tej praktyki jednak bezskutecznie. Obecnie również dochodzi do tego typu rytuałów. Niemniej jednak zdarzają się one niezwykle rzadko.

Zwyczaj palenia wdów

Zwyczaj ten jest niezwykle stary i sięga nawet starożytności. Jedną z pierwszych relacji o sati zawdzięczamy Diodorowi Sycylijskiemu, greckiemu historykowi, który opisał wydarzenia, jakie miały miejsce po bitwie między wojskami diadochów Aleksandra Wielkiego – Eumenesa i Antygonosa – w środkowym Iranie pod koniec 317 roku p.n.e.

W wojskach Eumenesa walczyły odziały indyjskie. Po bitwie Grecy zauważyli jak dwie żony nieżyjącego Keteusa, dowódcy Indii kłócą się, która pójdzie na stos wraz ze zwłokami męża. W końcu spór wygrała młodsza. Starsza nie mogła się tak poświęcić, ponieważ była w ciąży.

Zwyciężczyni sporu udała się więc na stos. Rodzina i bliscy przyzdobili ją odświętnie, niemal tak jakby wychodziła za mąż. Na jej cześć odśpiewano hymn ku czci jej cnoty. Gdy w końcu znalazła się blisko stosu, oddała, swój strój bliskim, jako pamiątkę dla tych, którzy ją kochali.

W końcu po pożegnaniu się z bliskimi została zaprowadzona przez brata na stos. Kobieta była podziwiana przez tłum, gdyż z ich punktu widzenia w bohaterski sposób zakończyła swój żywot. Zanim spłonęło jej ciało, armia obeszła trzy razy w koło stos pogrzebowy. Kobieta, położywszy się obok ciała męża, nie wydała z siebie żadnego dźwięku. Niektórzy ze zgromadzonych współczuli kobiecie, inni zaś bardzo chwalili jej postawę. Niektórzy z rodu Hellenów ganili wspomniany zwyczaj, uważając go za dziki i okrutny.

Drugie życie po śmierci

Sati, czyli dobrowolne pójście na śmierć wraz z małżonkiem jest możliwe w hinduskim systemie kulturowym dzięki normom religijnym i filozoficznym. Śmierć dla hindusów jest tylko złudzeniem, a życie duszy nie kończy się na śmierci ciała. Niematerialna część człowieka może istnieć nie tylko w ciele, ale także w formie połączenia z wszechświatem. Ogień zaś ma właściwości oczyszczające duszę z wszelkiego rodzaju niedoskonałości. Daje człowiekowi możliwość przejścia do jego niematerialnej formy. Z tego powodu kremacja w hinduizmie jest ważnym elementem pogrzebu.

Miłość w innym wymiarze

Rytuał Sati daje małżonkom możliwość, by po śmierci mogli kontynuować swoją miłość. Dlatego też żona, która zdecydowała się ponieść śmierć na stosie, ubrana była niczym panna młoda. Zdarzało się, że kobieta kładła głowę męża w swoich kolanach. Bywało też, że sama podkładała ogień. Podczas rytuału nie wydawała z siebie żadnego odgłosu. Krzyk i jęki mogłyby świadczyć o jej złych zamiarach.

Przymusowe Sati w świetle prawa było nieważne, jednak często pozwalało uchronić wdowę przed zrobieniem sobie krzywdy w inny sposób. Według podróżników oraz Mongołów, którzy przez kilka stuleci sprawowali władzę nad Indiami, czy Brytyjczyków późniejszych kolonizatorów istnieje wiele opisów tych brutalnych ceremonii. Zazwyczaj całe tłumy gapiów przyglądały się temu, jak żywcem ginęła wdowa. Żona, która w ten sposób kończyła swoje życie, uznawana była za bohaterkę, niemal za świętą. Od czasów starożytnych takim kobietom budowano świątynie i oddawano im cześć.

Zaszczyt czy jednak konieczność?

Kobietę, która nie zdecydowała się na spalenie wraz z ciałem męża, często spotykał smutny los. Była odsuwana na margines w swojej społeczności. Nie mogła ponownie wyjść za mąż. Miała żyć spokojnie pogrążona w smutku i ascezie. Nie mogła już ubierać się kolorowo, malować czy nosić biżuterii. Uważano, że powinna pogrążyć się w bólu i samotności, dlatego też nie mogła również brać udziału we wszelkiego rodzaju uroczystościach. Dość często zdarzało się, że spała na podłodze i pościła. Jej posiłki składały się z mniejszych porcji i nie były tak urozmaicone.

Życie wdowy nawet dzisiaj bardzo często oznacza śmierć za życia. Dlatego też wiele kobiet decydowało się na śmierć w płomieniach z nadzieją, że w innym świecie czeka je wspaniałe życie u boku ukochanego męża.

Losy żyjących wdów

Wdowa staje się całkowicie zależna od rodziny swojego zmarłego męża lub starszego syna. Bardzo często jest niechciana, przez co opuszcza swój dom. Co prawda podniesienie poziomu życia i związane z tym zmiany w tradycjonalistycznym społeczeństwie wpływają na rosnącą liczbę wdów, które na nowo układają sobie życie, ale nadal jest to piętnowane.

W końcu w latach 80. XX wieku wprowadzono prawo zabraniające przeprowadzania tego typu obrzędów i uczestniczenia w nich. Za złamanie zakazu groził kara pozbawienia wolności do lat siedmiu. a za namawianie do Sati nawet dożywocie.  Mimo to w Indiach ciągle, sporadycznie płoną kobiety. W 1987 roku zginęła 18-letnia Roop Kanwar, zaprowadzona w ogień przez własnego brata. Zmarła na oczach 4 tysięcy ludzi. W 2002 roku na stosie spłonęła 65-letnia Kuttu Bai. W związku z obrzędem przeprowadzonym w wiosce w środkowych Indiach aresztowano 15 osób. 

Mimo kar, proceder ten wciąż trwa. Dzieje się tak, ponieważ jest mocno zakorzeniony w hinduskiej świadomości. W świecie wyznawców hinduizmu nie ma nic ważniejszego niż tradycja, nawet religia schodzi na drugi plan. Nie raz sami wyznawcy mówią, że jest to najbardziej okrutna religia na świecie, która w imię tradycji czy filozofii religijnej jest przedkładana nad życie jego wyznawców.

Autor: Patrycja Żero

Fot. Canva

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *